Oto i jest, długo oczekiwane i ożywcze ze swoimi zmianami pierwsze rozszerzenie do Diablo 3. Można zaryzykować stwierdzenie że wraz z premierą dodatku gra nareszcie uzyskała kształt godny premiery wersji podstawowej. Choć wiele aspektów wciąż pozostało bez zmian, to z pewnością te, które zostały już wprowadzone na pewno wyjdą grze na lepsze. Zapraszam was w podróż do świata Anioła Śmierci.
Główną zmianą jaką można zauważyć po rozpoczęciu nowej przygody jest znaczna zmiana otoczenia. Zamiast jasnych, zazwyczaj ciepłych barw znanych z poprzednich aktów mamy tutaj do czynienia z nagłym mrokiem, rozjaśnianym jedynie z rzadka czerwienią i błękitem. Ten nagły odwrót od feerii jaskrawych barw zdecydowanie wyszedł na plus. W końcu Diablo wygląda tak jak powinno - jest mroczno, duszno i krwawo - i dobrze. Utrzymany w przeważającej mierze w błękitach i szarości wygląd nowego aktu pasuje idealnie do tematu zbuntowanej Śmierci. Zwały trupów na ulicy, wszechobecna panika i rozpacz, ciągła śmierć - to wszystko tworzy jakże potrzebny tej grze klimat zaszczucia i opuszczenia. Teraz naprawdę możemy poczuć się jako jedyna, cienka granica oddzielająca świat Sanktuarium od całkowitego zniszczenia. To co nie udało się przy tworzeniu klimatu w pierwszych 4 aktach historii zostało tutaj w pełni naprawione, poprzez powrócenie do znanego z wcześniejszych odsłon serii wszechobecnego mroku. Mówiąc krótko - jest gęsto, duszno, do kompletu mrocznie i krwawo, a to wszystko czego potrzeba aby móc radośnie rzezać stada demonów i nieumarłych w imię wyższych racji. Wszystko to jest dodatkowo okraszone wspaniałą muzyką, ze wszech miar dopasowaną do zmieniającego się otoczenia.
Opisując dodatek ciężko nie wspomnieć o fabule, a ta zasługuje na aplauz. Scenarzyści stanęli na wysokości zadania, oddając nam do rąk kawał naprawdę dobrej, spójnej i mającej sens historii. Aby nie psuć nikomu przyjemności z samodzielnego jej odkrywania, zaledwie streszczę jej zarys. Otóż po wydarzeniach wieńczących akcję Diablo 3, postanowiono ukryć dość kłopotliwy kamyk z dala od ludzi, demonów i aniołów. Niestety, nie wszystko poszło zgodnie z planem, gdyż ów kamyk postanowił zabrać sobie niejaki Malthael. Dawniej pełnił on rolę uosobienia mądrości, teraz zaś uznał że dużo zabawniej jest być Aniołem Śmierci. Korzystając z nowego przydomka zabrał on kamień, jednocześnie rozpętując na świecie istną czystkę ludzi. I znów jedyną osobą zdolną powstrzymać go przed trwałym wyludnieniem świata jest nasza postać. Zachęcam do samodzielnego przejścia kampanii, aby przekonać się o swoistej miodności scenariusza nowego aktu. Wszystko tu do siebie pasuje, praktycznie wszystko ma sens, dodajmy jeszcze przeżycia osobiste naszych dość obojętnych dotychczas na swój los towarzyszy i otrzymujemy cudowną, ponurą mieszankę wciągającą nas na długie godziny.
Mimo to, jedną z najbardziej wyczekiwanych zmian, zwłaszcza przez starych fanów "dwójki" jest nowa klasa postaci. Krzyżowiec, bo o nim mowa, to swoisty powrót legendarnego paladyna. Zakuty w blachy, z wielką tarczą w jednej i równie dużym korbaczem w drugiej dłoni, spełnia on nasze marzenia o pacyfikacji wszelkiego zła za pomocą wiary i "odrobiny" stali. Gra się nim bardzo przyjemnie - jest wyważony, choć bardzo wyraźnie faworyzuje bieganie ze wspomnianymi korbaczem i tarczą. Pancerz wygląda na nim odpowiednio twardo, także wrażenie hasania po polu bitwy jako wielki, pancerny młot jest wręcz cudowne i w pełni oddane.
Warto też wspomnieć o nowym trybie rozgrywki. Wraz z premierą rozszerzenia nie jesteśmy już skazani na nudny, powtarzalny aż do bólu przemiał fragmentów aktów w poszukiwaniu lepszego sprzętu. Teraz dostępny jest również tryb przygody, w którym przeciwnicy, zadania a także bossowie są całkowicie losowi. Niewątpliwie ożywi to grę, kusząc do powrotu tych, których znudziło ciągłe zabijanie tego samego asortymentu wrogów przez długie godziny. Dodatkową zachętą może być zrewidowany system lootu. Ten, opatrzony numerem 2.0, sprawił że w końcu można ubrać naszą postać nie tylko za pomocą pieniędzy, lecz także zwyczajnie grając. Nie ma już sytuacji gdzie po długich godzinach gry ujrzymy upragniony, ciekawy przedmiot, po czym okaże się kolejnym syfem na sprzedaż. Teraz przedmioty są bardziej dostosowane do postaci którą gramy, co skutecznie eliminuje dawne perełki w ich statystykach.
Zachęcam was, szczególnie tych grających, do samodzielnej przygody z Malthaelem. Gwarantuję że zarówno historia, jak i klimat przyciągną was do monitora na długi czas, dostarczając wprost niezapomnianych wrażeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz