wtorek, 8 kwietnia 2014

Kim właściwie jest architekt?

  To pytanie padało już na przestrzeni dziejów wiele razy, zawsze uzyskując w zamian inną odpowiedź. Bardzo wiele w tym pytaniu zależy od tego kogo i kiedy pytamy. Student zapewne powie nam, że to taki bardziej artystyczny inżynier, który sporo zarabia. Człowiek świeżo po studiach, powie nam że to ktoś bez życia czy snu, pijący hektolitry kawy aby wyrobić z projektami. Stary wyjadacz, powie że to praca jak każda inna, tyle że sporo bawisz się z projektowaniem oraz użerasz się z klientem. Stary wykładowca znów powie co innego, że architekt to misja, to projektowanie dla ludzi i poszanowanie wielu praw naraz. I wszyscy Ci ludzie mają trochę racji, choć rzeczywisty obraz tego zawodu leży gdzieś pośrodku, a jednocześnie w pewnym oddaleniu od wszystkich tych odpowiedzi.

  Zatem cóż to za prawda? Cóż to za objawienie, nieznane studentowi, architektowi czy profesorom? Otóż żadne, moi drodzy. Ta prawda to coś, co choćby podświadomie czuje każdy kto zajmuje się architekturą od wewnątrz, od jej swoistych korzeni. Bycie architektem to prawdziwa misja, misja by służyć swoimi zdolnościami ludziom. To dość niepojęta więź człowieka z przedmiotami, z przestrzenią, obiektami i pustką między nimi. To zrozumienie jak kształtować rzeczywistość, aby ta służyła otoczeniu i ludziom swoim pięknem, użytecznością i trwałością. Bo widzicie, zostać architektem, jest stosunkowo łatwo. Wystarczy przebrnąć przez 6 lat studiów, obronić 2 dyplomy i tytuł już mamy. Za to niezmiernie trudno architektem być. Bycie architektem to nie dyplom, nie tytuł, nie numer ewidencyjny uprawnień, czy zdolność obsługiwania programów do projektowania, nawet nie samo projektowanie. Bycie architektem to zrozumienie roli człowieka w otaczającym go świecie, odkrycie gdzie piękno spotyka użyteczność, po czym uczynienie tego połączenia trwałym. To zrozumienie subtelnych wpływów jakie wywiera na nas otoczenie, odnalezienie w tym chaosie porządku i harmonii, po czym wyeksponowanie ich w samym budynku.

  Rację mają ci, którzy twierdza że zawód architekta wiąże się z wysokimi zarobkami. Zapominają oni jednak o tym, że nie każdy architekt nagle zaczyna pławić się w luksusie i sławie. Droga do tego celu jest trudna i wyboista, usłana raczej cierniami niż różami. Jedynie ta garstka nielicznych, wybitnych architektów jest w stanie dojść do tak wysokiego poziomu swojego kunsztu, zazwyczaj okupując to nieprzespanymi nocami, spędzonymi nad projektem, aby ten osiągnął doskonałość, zarówno w odczuciu ich samych, jak i przyszłych odbiorców. Są to ludzie, którzy na tyle dobrze pojęli samych siebie, swoje otoczenie oraz innych ludzi, aby móc subtelnie i ze zrozumieniem kształtować otaczający nas świat. Dopiero na tym etapie rozwoju, w grę wchodzą naprawdę wysokie kwoty, pozwalające na dalsze tworzenie swoich dzieł. Obecnie świat jest pełen architektonicznych gwiazd, rozchwytywanych przez media jako guru, prawdziwi znawcy architektury. Bądźmy szczerzy - część z nich to tylko ludzie z dyplomem, sławni dzięki kilku ładnym projektom. To ludzie którzy jedynie mają tytuł architekta, nie zaś prawdziwi twórcy rzeczywistości.

  Ci prawdziwi twórcy często żyją niedoceniani, nieraz ich geniusz zanika na studiach, zgaszony restrykcjami i wymogami. Czasem ich projekty nie są realizowane, gdyż nie są dość efektowne, nie szokują, Nie pasują "wybitnym", którzy przecież niejedno już widzieli i zaprojektowali. Bo wybitna architektura nie musi być przesadnie efektowna, nie musi szokować, nie musi stawiać pytań, ba nie powinna stawiać przed odbiorcą żadnych pytań! Ona powinna być odpowiedzią, przekazem, koroną myśli twórczej. Człowiek który stoi przed budynkiem, lub w jego wnętrzu nie powinien nawet przez chwilę musieć szukać jego sensu. Sens ten powinien być wyrażony w każdym detalu, w każdym tonie barw czy elemencie wyposażenia. Dopiero kiedy człowiek bez chwili zastanowienia, od pierwszego spojrzenia rozumie i kocha budynek który widzi możemy mówić o prawdziwym arcydziele. Nie gdy szuka go w wymyślnej formie, nie gdy rozmyśla nad ornamentem - to tylko próby odwrócenia uwagi. Arcydzieło leży we wzajemnym zrozumieniu człowieka i budynku.

  Dlatego chciałbym poradzić architektom - zarówno tym, którzy jak i ja studiują, jak i tym którzy projektują, lub projektowanie zakończyli - nie szukajcie efektowności, nie niszczcie harmonii budynku szokującymi detalami. Po prostu stwórzcie formę, która w jednej chwili odda wszystkie ukryte pragnienia człowieka względem budowli. Projektujcie mądrze, z poszanowaniem piękna, użyteczności i człowieka, będącego tu elementem najważniejszym. Zaś Wy, którzy nie projektujecie - domagajcie się takiej architektury, abyście czuli miasto i jego elementy całym sobą, czuli że oto spełniają wasze potrzeby i pragnienia. A kim jest architekt? To proste - to twórca, któremu można powierzyć marzenia ludzi o pięknej przestrzeni, a który marzenia te obróci w rzeczywistość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz