Wbrew obiegowej opinii, jakoby przez całe średniowiecze kobiety na całym świecie były tylko i wyłącznie dyskryminowane, kobiety z północy były traktowane na równi z mężczyznami jeśli chodzi o prawa społeczne. Na równi z nimi mogły głosować, walczyć oraz domagać się wszelkich praw. Mało kto był na tyle głupi, aby próbować sprzeciwić się ich woli, gdyż podobnie jak ich mężczyźni potrafiły sobie świetnie poradzić ze wszelkimi kretynami próbującymi gwałtu. Jedynym odstępstwem od tej reguły były niewolnice, chociaż jak to w przypadku wszystkich niewolników w historii - żaden z nich nie miał tak naprawdę prawa głosu.
Jedną z największych ciekawostek tamtych czasów był także niewątpliwie język. Ten, nazywany obecnie staronordyckim, był swego czasu dominującym dialektem na terenie Skandynawii. Stał się on później podwaliną wielu języków, w tym także angielskiego. Jednym z bardziej interesujących aspektów był jego stopień skomplikowania. Niejednokrotnie 4 bądź więcej słów oznaczały niemal to samo, jednak każde stosowało się w innych sytuacjach. Język staronordycki wymarł samoistnie około XIVw. stając się podwaliną pod obecne języki skandynawskie. Równie ciekawą pozostałością po tym języku są tzw. runy. Te symbole, według wielu podań, odpowiednio użyte miały mieć magiczną moc. Niestety, nigdy nie dowiemy się, czy było to prawdą, gdyż ewentualna umarła razem z upadkiem starego panteonu. Zaś same runy, dokładniej bardzo popularny Fuþark starszy, to nic innego jak alfabet, porównywalny z łacińskim czy greckim.
Czy zatem wikingowie byli jedynie żadnymi krwi barbarzyńcami? Czy też może jest to tylko obraz wpojony nam do głów, jako przestroga przed dawnymi czasami? Moim zdaniem, stwierdzenie że ówcześni mieszkańcy Skandynawii byli jedynie żadnymi krwi mordercami jest znacząco przesadzone. Owszem, była to kultura rządzona silną ręką wojowników, jednocześnie zaś była przesycona subtelnym mistycyzmem, nie zawsze obracającym się wokół sił fizycznej. Ponadto, wspomniana już emancypacja, czy stworzenie pisma i języka, które przetrwały setki lat, z miejsca wyklucza ich jako kulturę stricte barbarzyńską. Zatem kiedy następnym razem ktoś wam powie, że chciałby być wikingiem, aby móc swobodnie palić, gwałcić i rabować, to odeślijcie go czym prędzej do pierwszego lepszego archeologa, bądź dobrego historyka.
Zgadzam się, wrzucanie do jednego wora wszystkich nordów jako rządnych krwi wikingów jest mocno przesadzone, tym bardziej, że wiele osób po prostu tam sobie żyło z dnia na dzień w ciszy i pokoju. Popkultura tutaj paluchy wciska ;)
OdpowiedzUsuńFajny blog, będę wpadać częściej