Architektura. Gry. Patologia. Czyli student architektury pisze dla was o wszystkim co uzna za warte waszej uwagi
środa, 14 maja 2014
Podglądając naturę - o architekturze organicznej
Ludzkość praktycznie od zarania swojej historii obserwuje przyrodę, czerpiąc z niej inspiracje. Inspirowała nas przede wszystkim gładkość występująca w przyrodzie, jej przystosowanie do miejsca występowania, oraz poczucie bliskości z nią. Podglądaliśmy naturę przez stulecia, ucząc się od niej określonych zachowań i na podstawie zdobytej wiedzy udoskonalaliśmy nasze własne narzędzia. Wraz z nimi szedł postęp, który poskutkował coraz większym zniszczeniem tak ukochanej przez nas przyrody. Ludzie, a wraz z nimi architektura, stali się skrajnie ekspansywni, wydzierając każdy skrawek terenu naturze i przekształcając go podług swojej własnej, ograniczonej woli. Zaczęło się to zmieniać w XX wieku, kiedy to część modernistów zapragnęła tworzyć w zgodzie z naturą, stając się prekursorami nowego trendu w architekturze - architektury organicznej.
Ci prekursorzy dostrzegli piękno w samej naturze, niekoniecznie dostosowanej do ludzkich potrzeb. Propagowali oni wpisywanie architektury w miejsce, zachowując przy tym jej dzikość. Wyznawali pogląd, że to nie przyroda lokalizacji ma się dostosować do wizji architekta, a właśnie owa wizja do miejsca w którym pragniemy umieścić nasz obiekt. Był to całkowicie nowy kierunek rozwoju architektury, wnoszący powiew świeżości do dość skostniałej dziedziny. Efektem tych prac jest np. Dom nad wodospadem Franka Lloyda Wrighta. Był on jednym z owych pionierów organiczności w budowaniu, który dobrze rozumiał kontekst miejsca. Za jego przykładem szybko poszło wielu innych modernistów, którzy nie zarzucając swojego podejścia do kształtowania samej bryły zaczęli poszukiwać nowych sposobów na jej przedstawienie. Ich pierwsze eksperymenty nie były może idealne, ale to one wyznaczyły kierunek przyszłym architektom organicznym. Można śmiało powiedzieć że podejście tych założycieli miało w sobie najwięcej sensu, gdyż nie starali się zbyt mocno zmodernizować samej architektury a jedynie nauczyć ludzi szacunku wobec natury którą zastają gdy przyjdzie im projektować. Bo po co wycinać drzewa na działce, skoro mogą one przy odrobinie wysiłku podkreślić walory stawianego obiektu? Dlaczego koniecznie musimy zdominować świat naszą ekspansją, niszcząc jego naturalne piękno? Dlaczego to przyroda ma ulec naszym żądaniom, skoro istnieje dłużej niż my? Czy architektura jest w stanie koegzystować z dzikością świata? Są to główne pytania które zawdzięczamy tym pierwotnym działaczom postępu, tak jak odpowiedzi których nam udzielili. Otóż nie musimy niszczyć świata aby w nim mieszkać. Możemy w pełni zintegrować się z jego pięknem, nie zatracając jednocześnie naszego komfortu czy jakości architektury. Jednak tam gdzie widzieli oni jedynie postęp w dostosowaniu się do otoczenia, ich następcy dostrzegli szansę na zmianę samej architektury na wzór natury.
Nowe pokolenie architektów organicznych wyszło z założenia, że skoro nieraz nie jesteśmy w stanie dopasować architektury do przyrody (np. ze względu na jej brak w danym miejscu) to powinniśmy stworzyć obiekty jak najbardziej oddające przyrodę w swoim wyglądzie. Doprowadzili oni architekturę organiczną do punktu w którym znajduje się ona obecnie, zachowując jednak tylko niektóre wizje swoich mentorów nienaruszone. Efektem prac tego świeżego pokolenia są budynki, które nie przypominają nieraz niczego znamy pod tym pojęciem. Stały się skomplikowane, nieregularne, płynnie przechodzące między kształtami, niejako rozmywające się ze swoim przesłaniem. Według ich projektantów są one przyszłością, gdzie człowiek wprowadzi samego siebie, a także swój świat w całkowitą harmonię z naturą, nie tylko za pomocą dopasowania, a także za pomocą naśladownictwa. Póki co ich wizje pozostają zazwyczaj jedynie w sferze projektowej, przynajmniej te bardziej nietypowe, jak chociażby ukazany wyżej budynek w kształcie skrzydła motyla pokrytego roślinnością. Główną barierą dla ich prac są przede wszystkim ograniczenia techniczne oraz brak zainteresowania ze strony inwestorów, wolących dawny, twardy system architektury prostej i wymagającej od otoczenia pełnego posłuszeństwa. Czy kiedykolwiek zdołają się oni wybić na prowadzenie wśród architektów na świecie? Czas pokaże. Póki co wszystko wskazuje jednak że architektura organiczna jeszcze kiedyś zajmie należne jej miejsce w kanonie historii architektury, jako nie tyle odłam modernizmu, a pełnoprawny okres architektoniczny.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz